Tak mili państwo, mimo nie sprzyjających warunków atmosferycznych wyszedłem dziś z domu. Umówiłem się z koleżankami z byłej/obecnej pracy (no bo nadal na papierze jestem pełnowymiarowym etatowcem). Jak to określił te nasze spotkania Misiakos - konszachty z dziewczynami. Musiałem się spieszyć - obudzony o 14stej szybko ubrałem się, wyszedłem z piechami i bez śniadania poleciałem do metra.
Były wspominki, szczególnie ex przełożonej, którą zgodnie uważamy za najbardziej zjawiskową postać na naszej drodze życia - niekoniecznie w pozytywnym sensie.
Jej teksty - choćby "malutkiego" bo tak lubiła zwracać się mężczyzn. Tęsknie kiedy pomyślę, że któregoś dnia zasiądę znów za biurkiem. Będę miał normalnego przełożonego, który wie na czym polega moja praca (ehhhh) i w dodatku sam robi coś więcej niż wysiadywanie na Sympatii, względnie kawa i obgadywanie z przyjaciółką potencjalnych gachów - "dup", tak żeby cały open space mógł usłyszeć kto jest na tapecie.
Posiedzieliśmy tak w wirze plotek na piętrze w Galmoku, potem jeszcze musiałem zjeść śniadanie i zaprowadziłem naszą grupę do fast foodu.
Monia wymyśliła sobie, że powinienem wziąć ślub z Misiakiem - no bo one są wszystkie już po ślubie i tylko ja odstaję. No właśnie - mogę to za dużo powiedziane.Żarty żartami ale zacząłem się na poważnie zastanawiać cy dałoby się zrobić coś pośredniego.
Swego czasu czytałem trochę o parach, które związały się za granicą i mieszkają w Polsce. Nikomu nie polecam. Albo zmienią się przepisy albo zrobimy coś pośredniego. Tylko w przypadku jednej i drugiej opcji pojawia się pytanie - kiedy?
Na zmiany w prawie raczej się nie zapowiada. A co do nieoficjalnego kameralnego ślubu? Po pierwsze kiedy? Jakie wydarzenie miałoby być bodźcem do takiego ślubu? Gdzie z kim i jak.No i przede wszystkim - po co? Czy taka niby ceremonia wniesie coś poza jeszcze jednym potwierdzeniem, że się kochamy? Widzę to na każdym kroku. Czy dzięki niej będziemy bardziej akceptowani jako para? Raczej tak samo. No i wreszcie - w c się na taki ślub ubrać... Osoby, które mnie znają wiedzą, że prędzej czy później to ostatnie zdominowałoby przygotowania do ceremonii a jeszcze długo po rozważałbym warianty - czy nie lepiej było założyć tamto, siamto...
Póki co liczę, że przyjdzie taki moment, że będzie można dokonać takiego aktu niosącego za sobą konsekwencje prawne. A inne formy - poza chwilowym poczuciem się dobrze przy sporej dawce małpowania par hetero - raczej nie wniosą nic więcej poza samą impreza.
Pytanie czy tak czy nie ciągle uważam za otwarte - może życie podsunie samo pomysł?
Daleki jestem od takich ceremonii, jakoś tego nie czuję, i niby po co? Szczerze mówiąc masz rację :)
OdpowiedzUsuńWpadłam tutaj przypadkiem, skacząc po blogach. Podobają mi się twoje minimalistyczne, konkretne wpisy.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie w zamian, jeśli lubisz czytać opowiadania. Nowe i nietypowe, bo o romansach mężczyzn
zajrzyj do free-kąsków na
www.myspaceintheworld.wordpress.com
albo na mój blog
www.akfa-dreamlandpress.blogspot.com
Pozdrawiam
@MArek
OdpowiedzUsuńCeremonie ceremoniami ale fajnie jeśli ktoś ma możliwość podjęcia decyzji samodzielnie czy chce się w to bawić... zresztą to temat rzeka.
@Akfa
Dziękuję, dziękuję :) Minimalizm ciągle sobie obiecuję a wychodzi jak zawsze. No ale jeśli widać choćby dążenie - jest dobrze.
ZAcząłem czytać powiadanie Nie stój! Całuj! z Twojej stronki. Całkiem, całkiem, pozdrawiam