reklama adsense

wtorek, 23 września 2014

Normcore.Co to jest? 8 pozytywnych aspektów trendu.

Normcore? Co to za zwierze? Najpierw językowo - słowo powstało poprzez połączenie "normal" i "harcore". Hardkorowa normalność.
O zjawisku zrobiło się głośniej w tym roku. Chodzi o ubieranie się w taki sposób ani nie wyróżniać się z tłumu. Trend może być odpowiedzią na świat, w którym wszyscy chcą się wyróżnić, wystylizować. Kiedy czegoś jest zbyt dużo zaraz pojawia się moda w postaci totalnego zaprzeczenia.

Za ikonę tendencji zwykło się uważać m.in. Steve'a Jobs'a, Twórca Apple znany jest także z prostych jeansów w połączeniu z czarnym golfem. Co ciekawe, Jobs zamówił swego czasu sto identycznych czarnych golfów u japońskiego projektanta. Zabieg jak najbardziej świadomy, skrajny minimalizm, który stał się jego wizytówką. Trwały znak rozpoznawczy w przeciwieństwie do stylizacji celebrytów - kto pamięta choćby jedną? (Poza słynnymi totalnymi wpadkami).

W wersji radykalnej normcore oznacza kupowanie ubrań w supermarketach, tych najprostszych z możliwych. Amerykański stylista Jeremy Lewis określił normcore jako "taki look na nic".

Mi bardzo podoba się zjawisko w wersji bardziej umiarkowanej ale traktowane szerzej. Nie potrafiłbym całkowicie nie przywiązywać wagi do stroju, Z drugiej strony percepcja mody nie idzie w najlepszym kierunku. Jeszcze kilka lat temu temat nie był tak popularny, zwłaszcza u panów. W przeciwieństwie do "branży", którą z dużą precyzją można było rozpoznać na ulicy właśnie poprzez strój zgodny z aktualnymi trendami.

Teraz sytuacja się zmienia i moda staje się masowa.  Ale w tej masowości mody męskiej kryje się pułapka. Często jako aktualne, traktowane są rzeczy sprzed kilku - powiedzmy 5 lat, połączone z pogardą dla tych naprawdę aktualnych. Pamiętam jakiś czas temu wyjścia na papierosa w byłej pracy z panami, którzy dyskutowali o strojach ("jak to modnie mieć teraz okulary ala Raybany, gdzie kupić tanie podróbki"' "może odważyć się i kupić kolorowe rurki", "Dałem cztery stówy za te Lacoste") a jednocześnie podśmiewali się z chłopaka ubranego w jeansową oversizową kurtkę, adidasy New Balance i plecak w azteckie wzory ("wyglada jak z pegieerowskiej wsi"). Chłopak ich wyprzedzał modowo właśnie o te pół dekady.

Tylko czy to zdrowe tak bawić się w wyprzedzanie albo oryginalność na siłę. Czuwać, żeby być bardziej na czasie i nie dać się dogonić. Normcore może być jedną z odpowiedzi. W oryginalnej formie zakłada noszenie ubrań typu basic, bezwzględny luz, świadome zerwanie z konsumpcyjnym podejściem do mody.
Kazda tendencja w pierwotnej formie musi być wyrazista, za to wybierając z niej pewne elementy możemy zyskać:

  1. Schodząc z tonu , ograniczając reakcję na chwilowe mody i ilość kupowanych ciuchów zaostrzamy zmysły na prawdziwe trendy i zmiany. Zastanawiając się, czy w tym roku kupić dziesiąte "Raybany" błękitne czy z wzorem drewna na zausznikach możemy nie zwrócić uwagi na okrągłe okulary w metalowych oprawkach. Kupić mało a mądrze.
  2. Minimalizm w  kolorze - wybieramy sobie dwa, trzy ulubione kolory i jesteśmy potem konsekwentni. Prawie każdy element szafy może być łączony dowolnie z innym, oszczędzamy mnóstwo czasu i proszku do prania. Co więcej tak skomponowana garderoba może być znacznie mniejsza. A kolory? Np.Biel i czerń. Od kiedy interesuje się modą nie pamiętam, żeby te kolory z niej wyszły. Raz jest czarny total look, raz biały a raz black&white... Tak samo szarość, błękit, granat. Nieśmiertelne kolory.
  3. Gra krojem - zakładając, że dajemy sobie spokój z "must have polskich projektantów"( i eliminujemy ze stroju naszywki z zamszu czy inne kraciaste mankiety na jeansach) możemy skupić się na tym jak dana rzecz jest uszyta. I tu niespodzianka - kroje naprawdę ewoluują. Zmiany nie są tak częste ale to tym lepiej - wybierając trafnie możemy nawet kilka lat nosić tę samą rzecz. Np. czarne rurki - jeszcze do niedawna chodziłem czasem w kupionych kilka ładnych lat temu w dodatku na przecenie za 60 zł... Gdybym teraz kupował poszukałbym zdecydowanie szerszych spodni, zwężanych jedynie w dolnej części nogawki.
  4. Praktyczność - co jest złego w noszeniu kurtki przeciwdeszczowej w deszcz? Albo butów do chodzenia po górach na szlaku. Co innego kalosze zakładane na cały dzień w mieście jeśli tylko pojawi się chmurka... Często te pseudostylizacje z boku wyglądają równie ciekawie jak elegantka, której zdjęcia w białych kozaczkach na górskim szlaku  kilka lat temu obiegły internet (swoją drogą zwykła nylonowa kurtka z kapturem właśnie wraca do łask).
  5. Oszczędność - tu można dodać bardzo pożyteczną zasadę, którą pożyczyłem z blogów o oszczędzaniu: kupując nowe muszę pozbyć się starego. Wydaje się proste ale konsekwentne stosowanie tej zasady dramatycznie ogranicza zakupy (i to w każdej dziedzinie). Oczywiście warto sobie policzyć ile par butów czy spodni potrzebujemy. 
  6. Powrót do lat 90. Tendencja idealnie wpisuje się w stylistykę lat 90., do których tak chętnie się teraz nawiązuje (i uważam, że tak zostanie - podobnie jak w okresie 2000-2009 praktycznie co roku mieliśmy jakieś reminiscencje lat 80.). Wystarczy obejrzeć stare odcinki "Przyjaciół" czy Beverly Hills 90210. 
  7. Bogate wnętrze - tak czytając o tym całym normcore przez chwilę pomyślałem, że to może być odpowiedź na bardziej głęboką potrzebę - ludzi, którzy mają do zaprezentowania coś więcej niż metki na sobie... Więcej treści niż formy. Ale na tą treść musi być czas i miejsce. Tak porównałem sobie na własny użytek swoje życie do regału i oceniłem jaka część jest zajmowana przez ciuchy. Czy nie pojawia się dobrą okazją, żeby zrobić więcej miejsca na szeroko pojęta duszę?
  8. Zbliżenie do ludzi. Tu na pewno więcej do powiedzenia mieliby psychologowie ale mam wrażenie, że ten cały stylizacyjny szał, zwłaszcza w połączeniu z noszeniem drogich, markowych ciuchów oddala. Metka może dodać pewności siebie ale może też segregować ludzi, budzić zazdrość i niechęć bardziej niż szacunek. Świadomy brak metki.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz