reklama adsense

piątek, 20 stycznia 2012

Wyjście

Tak mili państwo, mimo nie sprzyjających warunków atmosferycznych wyszedłem dziś z domu. Umówiłem się z koleżankami z byłej/obecnej pracy (no bo nadal na papierze jestem pełnowymiarowym etatowcem).  Jak to określił te nasze spotkania Misiakos - konszachty z dziewczynami.  Musiałem się spieszyć - obudzony o 14stej szybko ubrałem się, wyszedłem z piechami i bez śniadania poleciałem do metra.
Były wspominki, szczególnie ex przełożonej, którą zgodnie uważamy za najbardziej zjawiskową postać na naszej drodze życia - niekoniecznie w pozytywnym sensie.

Jej teksty - choćby "malutkiego" bo tak lubiła zwracać się mężczyzn. Tęsknie kiedy pomyślę, że któregoś dnia zasiądę znów za biurkiem. Będę miał normalnego przełożonego, który wie na czym polega moja praca (ehhhh) i w dodatku sam robi coś więcej niż wysiadywanie na Sympatii, względnie kawa i obgadywanie z przyjaciółką potencjalnych gachów - "dup", tak żeby cały open space mógł usłyszeć kto jest na tapecie.
Posiedzieliśmy tak w wirze plotek na piętrze w Galmoku, potem jeszcze musiałem zjeść śniadanie i zaprowadziłem naszą grupę do fast foodu.
Monia wymyśliła sobie, że powinienem wziąć ślub z Misiakiem - no bo one są wszystkie już po ślubie i tylko ja odstaję. No właśnie - mogę to za dużo powiedziane.Żarty żartami ale zacząłem się na poważnie zastanawiać cy dałoby się zrobić coś pośredniego.
Swego czasu czytałem trochę o parach, które związały się za granicą i mieszkają w Polsce. Nikomu nie polecam. Albo zmienią się przepisy albo zrobimy coś pośredniego. Tylko w przypadku jednej i drugiej opcji pojawia się pytanie - kiedy?
Na zmiany w prawie raczej się nie zapowiada. A co do nieoficjalnego kameralnego ślubu? Po pierwsze kiedy? Jakie wydarzenie miałoby być bodźcem do takiego ślubu? Gdzie z kim i jak.No i przede wszystkim - po co? Czy taka niby ceremonia wniesie coś poza jeszcze jednym potwierdzeniem, że się kochamy? Widzę to na każdym kroku. Czy dzięki niej będziemy bardziej akceptowani jako para? Raczej tak samo. No i wreszcie - w c się na taki ślub ubrać... Osoby, które mnie znają wiedzą, że prędzej czy później to ostatnie zdominowałoby przygotowania do ceremonii a jeszcze długo po rozważałbym warianty - czy nie lepiej było założyć tamto, siamto...
Póki co liczę, że przyjdzie taki moment, że będzie można dokonać takiego aktu niosącego za sobą konsekwencje prawne. A inne formy - poza chwilowym poczuciem się dobrze przy sporej dawce małpowania par hetero - raczej nie wniosą nic więcej poza samą impreza.
Pytanie czy tak czy nie ciągle uważam za otwarte - może życie podsunie samo pomysł?

wtorek, 17 stycznia 2012

Poniedziałkowe lenistwo i noc ostatnia

Siedzę tak teraz z tą kawą i robię miśkową prezentację. Codziennie liczę, że to już koniec ale nie... Kto powiedział, że będzie łatwo. W ramach urozmaicienia i tu skrobnę.
Obudziłem się później niż zwykle, wstałem z łóżka ale w radio nie było muzyki. Za to dzowniła U., za trzecim razem odebrałem. Nie mogę być taki okropny bo któregoś dnia telefon zamilknie na zawsze. Okazało się, że musi kupić chłopakowi ciepły dres na zimę. Zaproponowałem, żebyśmy poszli do outletu. Bardzo dobry znajduje się niedaleko mojego domu. I tym sposobem mogliśmy się spotkać. W klepie widziałem sporo - może aż za sporo - rzeczy dla mnie. Takie buty i takie i inne :D. Na szczęście akurat dziś nie miałem budżetu na buty choć jedne czarno-srebrne nike prawdopodobnie kiedy budrzet - pensja stycziowa - się pojawi pędem nabędę.
Później wpadliśmy na cheeseburgera. No i domek. Mam wrażenie, że robię wszystko, żeby tylko nie zabrać się do roboty, na któą czeka Miś... Przeczytałem historię (uwaga) meblarstwa. Akurat śledząc tą (skądinąd bardzo ciekawą) stronę znajomy napisał na FB. Myślał, że żartuję, kiedy napisałem co robię. A ja naprawdę zaczytywałem się historią meblarstwa! :D
Potem doszedłem do wniosku, że zmienił mi się gust meblowy i gdybym dziś urządzał pokój wszystko byłoby inaczej. Nie byłoby może w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że ostatni wystrój powstawał w drugiej połowie ubiegłego roku ;) Poprzednio miało być nowocześnie w duchu estetyki lat 60-80 trochę prlowsko...

Teraz zrobiłbym nowocześnie ale we współczesnym rozumieniu, dużo skromniej, wręcz skarajnie minimalistycznie z brzozowym drewnem i bielą...Przyznaję się, że uległem designowi japońskiemu a w szczególności jego komercyjnej formie  ze sklepu MUJI. Tak to głupio jest człowiek skonstruowany, że kiedy nie ma nic dąży do zdobycia jak największej ilości rzeczy, później rzeczy pasujących do siebie, dobranych pod konkretną wizję a na końcu teskni za brakiem, minimalizmem- i koło się zatacza.


Na koniec stwierdziłem, że dałem się złapać w szpony niekontrolowanej konsumpcji i mam nie do końca równo pod sufitem.

Fajna stronka z historią designu i meblarstwa:
http://www.historiasztuki.com.pl/90_DESIGN_STORY.html

MUJI - ktoś porównał do japońskiej ikei ale po pierwsze dużo skromniej a po drugie ceny też dla japończyków:
http://www.muji.com.pl/

sobota, 14 stycznia 2012

Biała noc

Prawie cała noc zeszła mi na robieniu Miśkowi prezentacji. Chwileczkę... nie tyle robieniu co zbieraniu się do robienia. Aby urozmaicić czas odpaliłem sobie gg i okazało się, że tylko ja nie śpię. Napisałem się z D. za wszystkie czasy a już na pewno za ten ponad miesiąc przerwy kiedy nie miałem internetu. Kącik porad sercowych ale bardzo się cieszę kiedy mogę kogoś pocieszyć albo chociaż uprzedzić. Wiadomo- jeśli sam mam przerobiony w życiu pewien temat i widzę, że inna osoba przeżywa dokładnie to samo mogę powiedzieć co było dalej w moim przypadku. Choć może każdy musi sam to przerobić. A mi łatwo tak siedzieć wygodnie na sofie i słać komunikatorem złote myśli kiedy czasy złamanego serca, jednostronnego uczucia coraz bardziej jawią mi się jako coś bardzo dawnego, prawie baśń. Pytanie czy rzeczywiście diametralna zmiana sytuacji była moją zasługą czy po prostu w pewnym momencie przyszedł już czas na relację spełnioną, a taką jest związek z Misiakosem.
Tak czy inaczej wstawanie nie było lekkie a dziś czeka jeszcze więcej pracy. Przede wszystkim muszę wyjść do mojej roboty dorywczej. Siedzę tak teraz i szukam motywacji do ruszenia szanownych czterech liter z wyra. Pora na mocną kawę i tajną broń na wstawanie - piosenkę z "Kleksa w Komosie" :D.To jeden z najbardziej energetycznych utworów jakie odkryłem w ostatnich miesiącach.

piątek, 13 stycznia 2012

Gracjan powrócił

Na pewno pamiętacie... Coś mi się wydaje, że to była pierwsza (albo jedna z pierwszych na taką skalę) polska postać wykreowana na YouTube.
Latem 2008 roku poszliśmy ze znajomymi na ognisko do Powsina i kolega P. po kilku piwach śpiewał w lesie "Gratkę w błotku" czy inne dzieła z repertuaru Gracjana. To jest zdarzenie, dzięki któremu mogę w przybliżeniu określić kiedy przypadał szczyt sławy Gracjana.

Gracjan wrócił na karnawał 2012... Bardziej komercyjnie. Moja siostra pokochała tą piosenkę i puszcza codziennie po powrocie z pracy. Dla pozytywnego kopa i poprawy humoru - o to chodzi!. Sprawy bardziej etyczne związane z internetowymi gwiazdami/ofiarami zostawię może na inny czas.

Zaraz i ja zapuszczę na amatorku bo muszę Misiakowi pomóc w robieniu jednej prezentacji a najchętniej bym pospał :) Zabawa, zabawa trwa :P

wtorek, 10 stycznia 2012

No i nie posiedzę w domu

W pażdzierniku straciłem pracę. Faktycznie bo formalnie nadal jestem zatrudniony ale zwolniony z obowiązku świadczenia pracy :) Zabawne, że firmie bardziej opłaca się, żebym się w niej nie pojawiał. Może za dużo kawy piłem, cukier też drożeje nie mówiąc o ogrzewaniu. Fakt, że nie moge podjąć innej pracy do końca stycznia. W sumie w tym siedzeniu w domu zacząłem coraz lepiej się odnajdywać - chyba nie za dobry znak?
Kilka dni temu zrobiłem sobie konto na pracuj. Póki co tak dla picu - niech będzie. Z ciekawości co się stanie w piątek kliknąłem aplikuj na stanowisko w jednym z banków. W poniedziałek już dostałem telefon. Okazało się, że jak w tej reklamie społecznej - mam dobre referencje i mimo braku mile widzianego wyższego wykształcenia doświadczenie zawodowe mówi samo za siebie. Ledwo się zorientowałem co się dzieje a już mam lądować na dywaniku u być może- przyszłego dyrektora...
Sam nie wiem czemu ale trochę się boję. Jakoś nie nastawiałem się psychicznie na wir rozmów kwalifikacyjnych. Boję się przede wszystkim tego co mnie czeka na samej rozmowie a nie czy się dostanę... Tak dziwnie moja dotychczasowa "kariera" się układała, że mam na koncie tylko jedną rozmowę kwalifikacyjną :) A po niej wiele lat pracy w tej samej firmie. W międzyczasie słyszałem od znajomych o coraz bardziej wyrafinowanych sposobach rekrutacji, jakichś scenkach czy przedsięwzięciach przypominających zadania z reality shows. Właśnie boję się tego zderzenia. Moje "neoperelowskie" podejście kontra nowoczesne metody rekrutacji i  stali bywalcy takich wywiadów mający te wszystkie tricki w małym paluszku.
Pociesza jedynie fakt, że pracować nie muszę teoretycznie do wakacji a każdy zarobiony w tym czasie grosz będzie miłym dodatkiem. Jeśli zamiast dyrektora i miłej pani kadrowej ujrzę kamerę i przebierańców wiem, że nie muszę się w to bawić.

sobota, 7 stycznia 2012

Disco Polo

Synonim szczytu obciachu w czasach boomu popularności. Warto wiedzieć, że nadal ta muzyka funkcjonuje i z dala od miasta "rządzi" w dyskotekach. Z braku nowych, ciekawych dla mnie polskich produkcji i wyczerpaniu repertuaru staroci postanowiłem zobaczyć co ciekawego dzieje się w naszej poczciwej twórczości tanecznej.
Pierwszą sprawą jaką zauważyłem jest pewien podział. Część zespołów discopolowych nadal gra tak jakby były lata 90., zero zainteresowania tym co dzieje się choćby w tej najbardziej kiczowatej muzyce europejskiej. Nawet stroje gwiazd żywcem wyjęte z końca lat 90. Drugi "nurt" przeciwnie - szybko podłapuje trendy, słychać wyraźnie wpływy electro house czy europejskiego dance. Zastanawiać się można czy to ciągle disco polo czy już po prostu polska muzyka taneczna nie najwyższych lotów.
Najciekawsze są dla mnie remiksy starych piosenek, kanonu disco polo z czasów boomu. Zderzenie charakterystycznych melodii muzyki chodnikowej z elementami współczesnymi"


A tu dla odmiany "nowoczesne" disco polo":


Powstają też teledyski, choć poziom ten sam co za czasów Shazzy... Pełna dosłowność. Kiedy wokalistka śpiewa "gorzką kawę piję dziś" obowiązkowo w teledysku przechyla filiżankę a na twarzy pojawia się grymas :D

piątek, 6 stycznia 2012

Jak się widzą zakochani?

W Nowy Rok Misiako miał wybrać film do wspólnego ogądania. Poprosiłem żeby to było coś co szczególnie lubi. Padło na film o II Wojnie Światowej. Nie sama fabuła jest ważna. 
Kiedy tylko na ekranie pojawił się Jude Law Misiako zaczął doszukiwać się podobieństw ze mną. Wyszło na to, że mniej więcej tak mnie widzi. Serce potrafi robić psikusy choć On będzie się upierał, że to postrzeganie Kociej fizyczności jest jak najbardziej obiektywne.
Złapałem się na tym samym kilka dni później. Przeglądałem bieliznę w sklepach internetowych. W jednym z nich trafiłem na modela, który łudząco przypomina mi Misiaka. Jest tylko odrobinę bardziej przypakowany, za to Misiakoso ma inne brwi, coś w typie Colina Farrella i identycznie je unosi przy różnych okazjach... aaaa i jeszcze ładniejsze oczy...

No tak... ;)

wtorek, 3 stycznia 2012

99,5 kg

To jest waga wyjściowa ;).Od dziś zaczynam ją zbijać a rezultatami uczciwie podzielę się z Czytelnikami. Mam już wprawę w zbijaniu wagi - pora włączyć do walki sprawdzone narzędzia:
  1. Płatki owsiane - najlepiej na wodzie, dają uczucie sytości na długi czas, zawierają cenne składniki, dzięki którym przez cały dzień masz masę energii 
  2. Rower jako auto - wsiadam na moją Meridkę i robię kilosy po stolicy a na koniec zajadę do U. na ploty - w ramach nagrody.
  3. Pulsometr - wyznaczam sobie limit kalorii do spalenia i jadę tak daleko, aż osiągnę wyznaczony target. Na dziś - 1000 kcal. Nawet jeśli pomiary nie są tak dokładne a kalorie to mit wynik jest w jakiś tam sposób miarodajny w stosunku do włożonego wysiłku i pozwala śledzić postępy.

Nowy Rok


Poświąteczny okres okołosylwestrowy spędziliśmy razem w rodzinnej miejscowości Misiakosa. Dla mnie najważniejszy był sam gest rodziców Misiaka. Podczas noworocznych życzeń przy szampanie poczułem się jak ważny człowiek, który będzie od tej pory jakąś częścią tej rodzinki. Błogosławieństwo Teściów to coś bez czego byłem gotów żyć a tu proszę - miła niespodzianka. Wyprawiali własną imprezę sylwestrową i po życzeniach zaproponowali nam byśmy w końcu z nimi usiedli. Nie byłem jeszcze gotów bo wśród gości znajdowały się także osoby, które nie wiedziały o nas i wiedzieć nie muszą. Jeśli popełniłbym bład w grze mógłbym skazać Misiaka na bycie nowym tematem plot... Nie o to chodzi ale sam gest doceniam.
Może nie najhuczniej ale elegancko przywitaliśmy ten nowy rok ciągle nie mogąc się sobą nacieszyć. To był świetny czas!
Misiak zauważył,że coś z mi z przodu wyrasta i nie chodzi o .... Widząc mój apetyt i pochłanianie żywności niczym odkurzacz zmusił do stanięcia na wadze. Moje subiektywne odczucie świątecznego spulchnienia znalazło odbicie w liczbach - 99,5 kg! Tak jest mili państwo - już niewiele brakuje do trzycyfrowej wagi  :) Tego dnia Misiak zamiast ciasta na wieczór przyniósł mi z kuchni płatki zborowe w miseczce. Żałuję, że nie zrobiłem zdjęcia jego miny, kiedy powiedziałem, że takie płatki są najlepsze z tłustą śmietanką....
Wiem, że kocha mnie z powodów nie mających nic wspólnego z wagą a swoją drogą bardzo lubi ten mój niefiligarmowy wizerunek, owszem. Z drugiej strony powoli łapię się na efekcie "po ślubie". Nie może tak być.Od początku stawialiśmy na ciągłe zdobywanie i choćby z czystej konsekwencji nie mogę, aż tak dramatycznie odpuszczać. Od jutra dieta!