Stojąc pod firmą na papierosie rzuciło mi się w oczy znajome logo na butach jednego z chłopaków z pobliskiej fabryki sprzętu elektronicznego. Ralph Lauren? A jednak, zaraz obok stanął inny w butach prosto od Lacoste. Czekałem aż dołączy do nich jakaś koleżanka z podobnymi trampkami, może to będzie D&G albo jeszcze lepiej Chanel! :) Albo chociaż komórka prosto od Prady (a owszem istnieje takie coś i bynajmniej nie jest produktem luksusowym a zwykłym telefonem firmy nie cieszącej się najlepszą reputacją opatrzonym logiem domu mody).
Są lusterka i torby zakupowe prosto z pokazu mody w Paryżu, są pamiętające jeszcze czasy wczesnego polskiego kapitalizmu foliowe reklamówki Hugo Boss (w naszym warzywniaku :)) a teraz przyszedł czas na buty... W tym ostatnim przypadku nie mamy do czynienia z podróbką. Nie o to chodzi.
Sprawa wygląda trochę jak z perfumami. Każdy chciałby czasem zaznać tego powiedzmy powiewu luksusu. Co z tego, że na co dzień nie jest różowo, co z tego że się żyje od wypłaty do wypłaty zarabiając nawet powyżej średniej krajowej. Oto buty prosto z wybiegu, takie światowe, idealna para do czerwonego Ferrari i życia prosto z ekranu telewizora.
Producenci doskonale wiedzą, że zawsze znajdą się ludzie myślący w ten sposób. Albo ci chcący poszpanować zastępując rzeczywiste ku temu powody czy przynajmniej zwykłą znajomość trendów na logo. I już nie ważne, że buty częściej wycierają się o gumolit w zatłoczonym Ikarusie i dziurawe chodniki niż sopockie molo. Nieważne, że powstały w fabryce (już nie chińskiej, bo byłaby zbyt droga) gdzieś w trzecim świecie, szyte przez pracowników, których kwartalne wynagrodzenie nie wystarczyłoby na zakup jednej pary po cenach jakich się za nie żąda. Nieważne, że z modą też nie mają nic wspólnego. Jak można wyczytać w opisach są przepustką do świata luksusu i już....
Cena? Minimum 400 zł. A może jednak pojechać do tegoż Sopotu na weekend a wcześniej kupić sobie modne botki czy oxfordy od polskiego producenta?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz