Sobota, od przebudzenia w Miśkowych ramionach myślałem o obiedzie....
Po raz pierwszy mieliśmy jako para zjeść wspólny obiad z moimi rodzicami. Wiedziałem, że bedzie dobrze ale się bałem. Nie wiem, jakiegoś nieoczekiwanego zwrotu akcji? Wiedziałem, że i M. trochę się stresuje przed tą chwilą. Rano podjechaliśmy jeszcze do Tesco na Kabatach zamienić mój bon Sodexo na parę drobiazgów do lodówki i najważniejszą bitą śmietanę do obiecanych gorfrów. Przy okazji spotkaliśmy się z D. , krótki spacer w okolicach Powsina bo czas naglił...
Wsiedliśmy do autobusu na Bródno, w klatce piersiowej poczułem ból... Taka ważna chwila a w sytuacji gdy finanse sypią się jak z domek z kart i coraz bliższa perspektywa powrotu do rodziców, od ich stosunku do Miśka zależy bardzo wiele...
Wchodzimy do mieszkanka.Przywitał nas mój pies - Negra. Rzucił się na mnie radośnie jak ma zwyczaju, Miśka nie znał więc obszczekał. Zaraz pojawiła się mama. Przywitała nas ciepło. W pokoju już siedział tata. Misiakos mimo, że sam mógł czuć się zdenerwowany zaczął rozmowę z tatą od ostatnich nowinek w polityce. Później przyłączyła się mama dodając perypetie o swojej pracy. Misiakosek bardzo aktywnie prowadził dyskusje, zadawał wiele pytań okazując moim rodzicom szczere zainteresowanie. Po prostu spisał się znakomicie a po godzinie zdobył sympatię Negry i szefowej domowej sfory Pepy. W ciągu kilku minut zrozumiałem, że moje wszystkie obawy nijak się miały do rzeczywistości.
Miłe spotkanie, ważna chwila... Ale na luzie. Nie padło ani jedno pytanie o naszą relację, nic z tych rzeczy.
Na koniec poszliśmy do mojego pokoiku... Przetestować łóżko. Jest prawie dwa razy szersze od tego, na którym sypiamy tu :) Trochę mnie to przez chwilę zaniepokoiło ;) no ale i tak małe są szanse na spanie w odległości. Nadchodzi zima, CO coraz droższe.......
To miłe, że nie było problemów z rodzicami.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;))
Jest bardzo dobrze
OdpowiedzUsuń