Dziękuję
Tak się przyzwyczaiłem do M., że jego obecność jest dla mnie jak świadomość, że o świcie wstanie słońce. Życie przynosi coraz to nowe zdarzenia i nie daje okazji zastanowić się jak by było na świecie bez słońca.
Warto usiąść np. w parku, nie zajmując się wtedy niczym innym, spojrzeć w przestrzeń i pomyśleć o tym wszystkim co mamy. O tym wszystkim o czym kiedyś się marzyło i to się stało, o tym wszystkim czego wcale nie musiało być ale jednak to dostaliśmy.
Z własnych doświadczeń wiem, że czasem potrzebna jest prawdziwa szkoła życia, żeby pojawiła się wdzięczność. To nie musi być wdzięczność za to, że mam lepszy samochód niż sąsiad. Kiedyś miałem całkiem sporo ale zupełnie tego nie widziałem, nie chciałem widzieć. Jeśli w domu rodzinnym niczego nie brakuje i dochodzi praca dająca i zadowolenie i możliwość realizacji zachcianek możemy po jakimś czasie uznać to za normalny stan rzeczy.
Ja zrozumiałem, że lodówka wcale nie musi być pełna kiedy zacząłem mieszkać sam. Nie zawsze wszystko dobrze wyliczałem i przed wypłatą bywały dni ziemniaków na tysiąc sposobów. Dobrobyt wrócił ale dopiero teraz mam tego świadomość. Przykłady mógłbym mnożyć.
Ot choćby samotność. Kiedyś wydawało mi się, że muszę kogoś mieć. Nawet jeśli nie jestem do końca przekonany to i tak musi być, z łapanki. No przecież nie można być samemu. Dostałem nie raz za swoje, były płacze i dramat, coś tak silnego, że już się nie myśli. Wtedy byłem pewien, że to koniec bo chłopak którego kocham nie może ze mną być. Dzień po przepłakanej nocy pojawił się taki dziwny spokój. Spokój rozumiany jako pustka a nie załamanie, być może organizm po tych wszystkich przejściach wrzucił emocjonalny bieg jałowy.
Polubiłem tą nicość. Do tego stopnia, że szybko powróciłem do normalnego życia... w którym poznałem M. i jesteśmy już 4 rok razem.
Dziękuję
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz