reklama adsense

niedziela, 28 września 2014

Urodziny

W tym dniu zwykle jestem chory. Bynajmniej nie chodzi o cierpienia duszy, tak powszechne gdy ta najważniejsza w tym dniu liczba zaczyna być wysoka. Może to być jesień a może jakieś bardzo specyficzne uczulenie aktywujące się w końcówce września.
Niemniej jednak staram się aby zawsze coś wyprawić, choćby symbolicznie. Tak samo w tym roku. Urodziny spędzałem wyjątkowo nie u siebie a u M. Postanowiliśmy stanąć na wysokości zadania, przygotowaliśmy zarówno danie główne - naleśniki meksykańskie jak i ciasto a dokładniej murzynka z buraków (genialne ciasto, ja robię z tego przepisu: http://kulinarnamekka.com/czekoladowe-ciasto-burakami-niesamowicie-soczyste/). Goście przynieśli wino i było naprawdę miło. Trochę brakowało mi tych szalonych stanów, które zdarzało mi się łapać kiedy jeszcze byłem sam i nikt mi nie liczył alkoholu. Ale wiem, że to troska. W końcu też znalazło się miejsce na śmiechy i na nocne rozmowy do 3ciej.
Zauważyłem, że w pewnym momencie człowiek przestaje liczyć, które to urodziny. Nie ma kryzysów, najgorzej było tak koło 25tych urodzin. Tak patrzyłem w lustro, szukałem znaków upływającego czasu na skórze ale później już nigdy to nie wróciło. Być może coś pojawi się w przyszłości. Witkowski pisał, chyba w tej najnowszej książce, że 30stka to taki wiek, w który wchodzi się jako młody facet a im bliżej końca tym bardziej wychodzi dziad. Dziad czy nie-dziad jakoś też na jakimś etapie przestałem zwracać uwagę, na to jak jestem odbierany w sensie fizycznym. To nie znaczy, że przestałem dbać o siebie, za to nie ma takich sytuacji jak jeszcze kilka lat temu. Kiedy jakiś chłopak dłużej spojrzał się na ulicy to już pojawiały się rozważania - czy to tak ładnie dziś wyglądam czy może mam coś na twarzy. Dziś te akcenty są rozłożone zupełnie inaczej.

wtorek, 23 września 2014

Normcore.Co to jest? 8 pozytywnych aspektów trendu.

Normcore? Co to za zwierze? Najpierw językowo - słowo powstało poprzez połączenie "normal" i "harcore". Hardkorowa normalność.
O zjawisku zrobiło się głośniej w tym roku. Chodzi o ubieranie się w taki sposób ani nie wyróżniać się z tłumu. Trend może być odpowiedzią na świat, w którym wszyscy chcą się wyróżnić, wystylizować. Kiedy czegoś jest zbyt dużo zaraz pojawia się moda w postaci totalnego zaprzeczenia.

Za ikonę tendencji zwykło się uważać m.in. Steve'a Jobs'a, Twórca Apple znany jest także z prostych jeansów w połączeniu z czarnym golfem. Co ciekawe, Jobs zamówił swego czasu sto identycznych czarnych golfów u japońskiego projektanta. Zabieg jak najbardziej świadomy, skrajny minimalizm, który stał się jego wizytówką. Trwały znak rozpoznawczy w przeciwieństwie do stylizacji celebrytów - kto pamięta choćby jedną? (Poza słynnymi totalnymi wpadkami).

W wersji radykalnej normcore oznacza kupowanie ubrań w supermarketach, tych najprostszych z możliwych. Amerykański stylista Jeremy Lewis określił normcore jako "taki look na nic".

Mi bardzo podoba się zjawisko w wersji bardziej umiarkowanej ale traktowane szerzej. Nie potrafiłbym całkowicie nie przywiązywać wagi do stroju, Z drugiej strony percepcja mody nie idzie w najlepszym kierunku. Jeszcze kilka lat temu temat nie był tak popularny, zwłaszcza u panów. W przeciwieństwie do "branży", którą z dużą precyzją można było rozpoznać na ulicy właśnie poprzez strój zgodny z aktualnymi trendami.

Teraz sytuacja się zmienia i moda staje się masowa.  Ale w tej masowości mody męskiej kryje się pułapka. Często jako aktualne, traktowane są rzeczy sprzed kilku - powiedzmy 5 lat, połączone z pogardą dla tych naprawdę aktualnych. Pamiętam jakiś czas temu wyjścia na papierosa w byłej pracy z panami, którzy dyskutowali o strojach ("jak to modnie mieć teraz okulary ala Raybany, gdzie kupić tanie podróbki"' "może odważyć się i kupić kolorowe rurki", "Dałem cztery stówy za te Lacoste") a jednocześnie podśmiewali się z chłopaka ubranego w jeansową oversizową kurtkę, adidasy New Balance i plecak w azteckie wzory ("wyglada jak z pegieerowskiej wsi"). Chłopak ich wyprzedzał modowo właśnie o te pół dekady.

Tylko czy to zdrowe tak bawić się w wyprzedzanie albo oryginalność na siłę. Czuwać, żeby być bardziej na czasie i nie dać się dogonić. Normcore może być jedną z odpowiedzi. W oryginalnej formie zakłada noszenie ubrań typu basic, bezwzględny luz, świadome zerwanie z konsumpcyjnym podejściem do mody.
Kazda tendencja w pierwotnej formie musi być wyrazista, za to wybierając z niej pewne elementy możemy zyskać:

  1. Schodząc z tonu , ograniczając reakcję na chwilowe mody i ilość kupowanych ciuchów zaostrzamy zmysły na prawdziwe trendy i zmiany. Zastanawiając się, czy w tym roku kupić dziesiąte "Raybany" błękitne czy z wzorem drewna na zausznikach możemy nie zwrócić uwagi na okrągłe okulary w metalowych oprawkach. Kupić mało a mądrze.
  2. Minimalizm w  kolorze - wybieramy sobie dwa, trzy ulubione kolory i jesteśmy potem konsekwentni. Prawie każdy element szafy może być łączony dowolnie z innym, oszczędzamy mnóstwo czasu i proszku do prania. Co więcej tak skomponowana garderoba może być znacznie mniejsza. A kolory? Np.Biel i czerń. Od kiedy interesuje się modą nie pamiętam, żeby te kolory z niej wyszły. Raz jest czarny total look, raz biały a raz black&white... Tak samo szarość, błękit, granat. Nieśmiertelne kolory.
  3. Gra krojem - zakładając, że dajemy sobie spokój z "must have polskich projektantów"( i eliminujemy ze stroju naszywki z zamszu czy inne kraciaste mankiety na jeansach) możemy skupić się na tym jak dana rzecz jest uszyta. I tu niespodzianka - kroje naprawdę ewoluują. Zmiany nie są tak częste ale to tym lepiej - wybierając trafnie możemy nawet kilka lat nosić tę samą rzecz. Np. czarne rurki - jeszcze do niedawna chodziłem czasem w kupionych kilka ładnych lat temu w dodatku na przecenie za 60 zł... Gdybym teraz kupował poszukałbym zdecydowanie szerszych spodni, zwężanych jedynie w dolnej części nogawki.
  4. Praktyczność - co jest złego w noszeniu kurtki przeciwdeszczowej w deszcz? Albo butów do chodzenia po górach na szlaku. Co innego kalosze zakładane na cały dzień w mieście jeśli tylko pojawi się chmurka... Często te pseudostylizacje z boku wyglądają równie ciekawie jak elegantka, której zdjęcia w białych kozaczkach na górskim szlaku  kilka lat temu obiegły internet (swoją drogą zwykła nylonowa kurtka z kapturem właśnie wraca do łask).
  5. Oszczędność - tu można dodać bardzo pożyteczną zasadę, którą pożyczyłem z blogów o oszczędzaniu: kupując nowe muszę pozbyć się starego. Wydaje się proste ale konsekwentne stosowanie tej zasady dramatycznie ogranicza zakupy (i to w każdej dziedzinie). Oczywiście warto sobie policzyć ile par butów czy spodni potrzebujemy. 
  6. Powrót do lat 90. Tendencja idealnie wpisuje się w stylistykę lat 90., do których tak chętnie się teraz nawiązuje (i uważam, że tak zostanie - podobnie jak w okresie 2000-2009 praktycznie co roku mieliśmy jakieś reminiscencje lat 80.). Wystarczy obejrzeć stare odcinki "Przyjaciół" czy Beverly Hills 90210. 
  7. Bogate wnętrze - tak czytając o tym całym normcore przez chwilę pomyślałem, że to może być odpowiedź na bardziej głęboką potrzebę - ludzi, którzy mają do zaprezentowania coś więcej niż metki na sobie... Więcej treści niż formy. Ale na tą treść musi być czas i miejsce. Tak porównałem sobie na własny użytek swoje życie do regału i oceniłem jaka część jest zajmowana przez ciuchy. Czy nie pojawia się dobrą okazją, żeby zrobić więcej miejsca na szeroko pojęta duszę?
  8. Zbliżenie do ludzi. Tu na pewno więcej do powiedzenia mieliby psychologowie ale mam wrażenie, że ten cały stylizacyjny szał, zwłaszcza w połączeniu z noszeniem drogich, markowych ciuchów oddala. Metka może dodać pewności siebie ale może też segregować ludzi, budzić zazdrość i niechęć bardziej niż szacunek. Świadomy brak metki.



sobota, 20 września 2014

Amerykanin na Kazimierzu

Dziś z M. wybraliśmy się na krakowski Kazimierz. Dzielnica legenda a jakoś nigdy wcześniej nie było nam po drodze. Może to moje narzekanie, że za mało wychodzimy... No i wyszliśmy a nawet wychodziliśmy - tak zapobiegawczo nastawiając się na marsz zabrałem krokomierz i to cudo naliczyło ponad 16 km. W nogach też czuję, że mogło tyle być :).
No więc wracając do Kazimierza, przeszliśmy pieszo z Rynku. Kiedy tylko znaleźliśmy się na miejscu od razu wyczułem, że te wszystkie opowieści o klimacie wcale nie przesadzają.
Ludzie siedzący na chodniku, na schodach, niesamowite oryginalne stroje i małe tematyczne knajpki. Zawsze czułem jakąś niepisaną więź z tą całą cyganerią artystyczną. Po prostu lubię takich ludzi i rozpoznaję nawet jeśli nic zewnętrznego na to nie wskazuje.
M. zawsze mówi "dekadencja". Przysiedliśmy na placu przy Synagodze Starej i obserwowaliśmy ludzi, próbowaliśmy zgadnąć narodowości turystów a w tle niesamowita, klimatyczna muzyka żydowska grana na żywo w przed pobliską restauracją. Akurat zachodziło słońce a to taka sentymentalna pora, próbowałem sobie wyobrazić jak było tu dawniej. W takim miejscu nie jest to trudne. Wracając na chwilę do turystów, od razu widać tych naszych lokalnych. To coś jest w strojach, albo styl "wdział co miał" czyli bez stylu czy jakiejkolwiek refleksji albo "barok to za mało" czy sztuczne pseudostylizacje na bogato. Nie mówię, jest mnóstwo oryginalnie, ciekawie ubranych ludzi tylko wciąż trzeba ich szukać w tłumie. A na przykład - może akurat miałem szczęście - obok zatrzymała się wycieczka szkolna z Hiszpani. Nie było tego nadęcia ale trendy i styl jak najbardziej. Plecaki typu vintage, ciekawe połączenia np. białe spodnie w pionowe pasy, adidasy typu Nike Air Force białe i czarna skórzana kurtka motocyklowa. I to wszystko zwykła młodzież szkolna. Był luz, był pomysł na siebie i ten szyk, którego u nas prawie nie ma. I chyba nigdy nie było - ostatnio czytałem felietony Magdaleny Samozwaniec z lat 70. ( Z pamiętnika niemłodej już mężatki, Warszawa 2009) i jej refleksje na temat ówczesnej warszawskiej mody ulicznej identyczne. Wtedy można było zwalić winę na PRL ale teraz?

Wracając do Kazimierza i naszego spaceru. Namówiłem M. żebyśmy weszli do jednej z tych małych śmiesznych knajpek. Wybraliśmy losowo restauracyjkę na rogu. Okazało się, że nazywa się Well Done i serwuje kuchnię amerykańską. Już jakiś czas temu zainteresowałem się tym regionem w kulinariach i nawet wykonałem kilka tamtejszych dań. Tym chętniej zamówiłem pancakesy z syropem klonowym - chciałem sprawdzić na ile to co mi wyszło jest bliskie oryginałowi. M. coś z poczatku narzekał, że dekadencja no ale przekonany zamówił frytki zapiekane z serem. No więc trochę się rozczarowałem. O ile atmosfera miejsca i przychodzący ludzie zrobili na mnie bardzo dobre wrażenie to jeśli chodzi o kuchnie - szału nie ma. M. stwierdził, że po prostu cała amerykańska kcuhnia jest do.... No ja się nie zgodzę ale pancakesy to nie jest moje danie. Za to umiem zrobić takie same bo smakowały identycznie jak te zrobione samodzielnie według przepisy.

Już teraz wiem, że to nie ostatnia wyprawa na Kazimierz, chcę lepiej poznać to miejsce a jeden dzień to zdecydowanie za mało.


środa, 17 września 2014

T-shirt męski oversized. 2 trendy na sezon 2014/2015

T-shirt i jeansy to zestawienie pamiętające jeszcze lata 50. O samej historii nie będę tu pisał, jest mnóstwo lepszych, dogłębnych opracowań. Postanowiłem skupić się na tym co właśnie wchodzi do mody i wychodzi na ulice.
Tendencje na podstawie zmian w kolekcjach sieciówek (zawsze śledzę nowości w Zara, Bershka i H&M) oraz relacji z pokazów w Londynie, Mediolanie i Paryżu  na sezon wiosna-lato 2015 opisanych na anglojęzycznych blogach - m. in. http://www.thefashionisto.com/
Na co warto zwrócić uwagę przy zakupie?

1. Krój (OVERSIZED)

Warto oczywiście tradycyjnie wybrać ten, w którym nam najlepiej ale w ostatnim czasie nastąpiła pewna zmiana. Wcześniej rósł dekolt, zarówno w wersji v-neck jak i klasycznej co w pewnym stopniu upodobniło koszulki do damskich. Dwa lata temu pojawiły się wstawki ze skóry ekologicznej na koszulkach - najczęściej w okolicach ramion i to był mocny trend, który jest noszony do dziś.
A teraz nowość - krój męski.
Tak właśnie. Czy w takim razie, wystarczy iść do sieciówki i wybrać najtańszego basica z wieszaka i już mamy modę? No (niestety) nie, bo przez ostatnie lata na fali zwężania koszulek na bardziej dopasowane (slim-fit) nawet te najprostsze t-shirty nie mają już klasycznego kroju.



Krój powinien być luźny na tyle, aby szwy przy rękawach zaczynały się poniżej linii ramion. Jednocześnie niekoniecznie chcemy czuć się w koszulce jak w namiocie. W takiej sytuacji są dwa rozwiązania:
  • zakup gotowej koszulki - w Bershka takie koszulki są oznaczone jako longer fit (w tej chwili dostępne w sprzedaży), oversized fit i loose fit. W innych sklepach trzeba patrzeć na szew przy ramieniu na wieszaku - jeśli jest widoczny z boku na rękawie, sporo poniżej wieszaka- jest duża szansa, że to taka koszulka. Trochę jest zabawy z szukaniem ale może ktoś pamięta jak ok. roku 2007 weszła moda na męskie rurki - tez trzeba było oglądać nogawki u dołu bo nie było jeszcze oznaczeń typu skinny czy slimfit.
  • zakup tradycyjnej koszulki - znaczne tańsze rozwiązanie tylko musimy znaleźć odpowiedni wymiar. Gotowe koszulki w kroju oversize mają inną szerokość. Dla rozmiaru XL (na podstawie nowej koszulki Bershka longer fit XL i starszej slimfit z House). 
          XL Bershka longer fit: szerokość 64 cm;
          XL House normal fit: szerokość 53 cm.


2. Kolor (BIEL)
W tym miejscu bazuję na trendach kolorystycznych na wiosnę-lato 2015 przedstawionych na pokazach w światowych stolicach mody (relacje na http://www.thefashionisto.com/fashion-trends-men/).

  • biel - już w tym roku biały, także w wersji total look był trendem. Według kolekcji na rok przyszły - ma się utrzymać. Oczywiście niezależnie od mody biały t-shirt to klasyka, minimalizm......
  • krem - wszechobecny na pokazach w mediolanie, ciepła alternatywa bieli.
  • niebieski - tylko wesołe odcienie (widmowe).
  • black&white - znów klasyczne zestawienie, w którym te dwa kolory siłą kontrastu wzmacniają się wzajemnie dodając elegancji. 
O trendach kolorystycznych napiszę więcej w oddzielnym poście. Wydaje mi się, że już sama przedstawiona wyżej zdawkowa informacja może trochę pomóc w wyborze modnego t-shirtu. Jeśli cokolwiek pomogła to bardzo się cieszę!

zdjęcia: bershka.com

piątek, 12 września 2014

Męski plecak vintage

Dziś podobnie jak w poprzednim poście o dodatku, w którym upakowujemy wszystko co nie mieści się w kieszeniach.



Jeszcze do niedawna a począwszy od późnych lat 90. sporo mężczyzn ceniących bycie na czasie z trendami wybierała torby. Najpierw były takie z dużą klapą zajmującą całą zewnętrzną ścianę. Dziś widok kogoś z tego typu torbą może zasugerować, że "ceni wygodę" albo ma ważniejsze rzeczy na głowie niż moda (całkiem rozsądnie) ale w okolicach roku 2000 chodzenie z torbą na ramie to było coś bardzo odważnego a jednocześnie na czasie.

Trochę później pojawiły się modele nawiązujące do lat 60. i 70. z zaokrąglonymi krawędziami obszytymi lamówką. W końcu worki, szopery czy kopertówki (tej ostatniej opcji  nie miałem okazji ani nosić ani widzieć na ulicy ale dość długo pojawiały się rozmaite wersje na temat w Zarze).

W tej chwili wreszcie poważna zmiana - nie ma co szukać kolejnych wersji toreb tylko szybko przesiąść się na... plecak. Najlepiej w kroju bardzo przypominającym te z początku lat 90. (określane jako plecak vintage).


Ja osobiście wybrałem model ze skóry ekologicznej, który uważam za najbardziej uniwersalny. Często takie plecaki są wykonane z materiału w rozmaite wzory - warto zwrócić uwagę na modele unisex w te "azteckie" (to także reminiscencja wczesnych lat 90.).


Mówi się, że nie warto wchodzić dwa razy do tej samej rzeki i ta zasada obowiązuje także w modzie. Jeśli następuje powrót mody, którą ktoś już raz nosił nie powinien do niej wracać. No ale jak można nie wracać do czegoś tak praktycznego a jednocześnie miłego dla oka jak te plecaki?


Plecaki tego typu można kupić dosłownie wszędzie. Ciekawe modele są dostępne na allegro, po lewej model Royal RepubliQ FENTY z Zalando.