reklama adsense

niedziela, 30 października 2011

Arp Life

Dziś po przeszło pół roku poszukiwań zdobyłem jedyną w dorobku płytę długo grającą Arp Life "Jumbo Jet" z 1977 roku.
Arp Life to polski zespół studyjny tworzący szeroko pojętą muzykę użytkową. Twórcy jako pierwsi w Polsce opierali swoje brzmienie na syntezatorach. Muzyka Arp Life była wykorzystywana jako jingle w Polskim Radio i TVP, muzyka filmowa (także w ZSRR i innych Demoludach) czy tło dla Kronik Filmowych. Działalności grupy patronowali Maciej Śniegocki i Andrzej Korzyński.

Osobiście uważam, że wybór twórczości Arp Life na "brzmienie późnego Gierka" (ich muzyka obecna jest w tym okresie prawie wszędzie) wpisuję się w wizję Polski, kraju nowoczesnego, korzystającego z prekursorskich osiągnięć także w muzyce i ma nierozerwalny związek z propagandą sukcesu.

Żałuję, że dziś stoi zakurzona gdzieś na końcu archiwów a jej niewielki fragment pamiętają wyłącznie znawcy czy osoby drążące temat (aż do znalezienia "odpowiedzialnego" za syntetyczne plumkania w Polsce późnego Gierka - to ja:)). Oddałbym wiele za kluczyki do tego archiwum...

Przed Państwem ARP LIFE i niedostępny nigdzie indziej "Hotel Victoria" (no dobra, wrzuciłem go także na mojego chomika :P - corridore).
Kot



Misiakos mówi: "piosenka tak pozytywna jak mój Kicia.... Bardzo przyjemna jak z dobrych filmów komediowych z wątkami miłosnymi..."

Jak dalej będę go tak nią "katował" nasz Amator któregoś dnia wyląduję złamany na pół na pustym Kocim łbie :P

sobota, 29 października 2011

Dwie Myszki i Biedronka

Przez kilka ostatnich lat marzyłem o relacji głębokiej, wielopłaszczyznowej, opartej na poświęceniu dla drugiej osoby, dawaniu bez oczekiwania na wzajemność (Misiakos określił to nie-handlowaniem w miłości).
Jest...
Pracowałem w korporacji, kilka lat bez przerwy z zarobkami powyżej tak zwanej średniej krajowej. Miałem okazję obserwować pary z trudnościami finansowymi. Zawsze w takich sytuacjach myślałem w duchu: bez zastanowienia oddałbym tę pracę za kochanego chłopaka. Nie ma nic smutniejszego niż iść przez życie samemu. We dwóch można sprostać każdej burzy.

Pamiętam, że na początku naszej relacji mówiłem Misiakowi, że gdybym mógł sobie wybrać los wolałbym pracować na kasie w Biedronce i wrócić po tej pracy do kogoś kogo z wzajemnością kocham niż piąć się po szczebelkach kariery w samotności, zapełniając pustkę coraz droższymi zabawkami.
Być może to zuchwałość, niedojrzała modlitwa ale wiele razy prosiłem Pana Boga by zabrał tę pracę ale w końcu dał mi okazję poznać Tego, z którym będę szedł..............................

Dwa dni po oficjalnym związaniu się z Misiakosem korporacja pożegnała się ze mną. Szok dla mnie, współpracowników czy przełożonego bo za jednym zamachem wycięto w pień zgrany, niezmienny w składzie od lat zespół. Pomyślałem wtedy tylko, że dano mi okazję sprawdzić na ile moje marzenia o wspomnianej zamianie "kasy" na uczucia był dojrzałe. Bez chwili wahania: Były, i to jak!!!

Pierwsze obawy jakie się pojawiły to nie pytania o dalszą karierę. Zastanawiałem się ile czasu w tej sytuacji będę w stanie utrzymać sporą kawalerkę w jednej z najlepszych warszawskich dzielnic. Co się stanie jeśli wrócę do rodziców, czy zmieścimy się w moim 7 metrowym pokoiku. Rozmowy z rodzicami, jak zareagują na Misiaka w ich domu. Wreszcie jakieś takie moje strachy jak M. będzie patrzył na chłopaka, który musi każdą złotówkę oglądać z dwóch stron, być możę czasem nieznośnego. Uciął ostro, najbardziej stanowczym głosem :

Kocham Cię, rozumiesz? Rozumiesz? Rozumiesz???
W tedy zrozumiałem, że takie strachy były wręcz obrazą dla tego jak rozumie słowo kocham....

Pierwsze kilka dni były szokiem ale z pomocą innych szybko zacząłem się podnosić. Propozycje z innych działów, z których po krótkiej przerwie by odpocząć zamierzam skorzystać. Wreszcie pomoc... Taty. Tego nie docenianego wiele razy przeze mnie rodzica. Tata na wieść o tym co się stało nie bawił się w pocieszanie. Szybko pomógł mi w znalezieniu całkiem ciekawego zajęcia na przeczekanie. Wymaga odrobiny odwagi i wysiłku ale trzeba przeżyć. Dziś idę na dłużej, kiedy przychodzi strach modlę się krótko, myślę chwilę o Misiakosku...

Zostaliśmy jak dwie biedne Myszki. On student dzienny, czasem dorobi korkami, ja (jak wyżej ;)). Nie mamy na wyjścia, drogie prezenty, egzotyczne dania w restauracjach.
I co z tego???
Mimo przeszkód finansowych, czasem dystansu naszych rodzin, ludzi nieżyczliwych, cynicznego śmiechu z naszej relacji MAMY SIEBIE.

Mamy ze wszystkimi konsekwencjami jakie te słowa na różnych płaszczyznach niosą.

piątek, 28 października 2011

Start

26.10.2011 8:00 dzwoni telefon, budzę się odbieram
- Kotek wstawaj...
- no już

To dzwonił Misiakosek... Przez poprzednie dni sypiał kilka godzin żeby pogodzić naszą relację z nauką i zobowiązaniami towarzyskimi. Tego dnia mógł spać do 11, odespać zarwane noce, w końcu położył się grubo po północy. Wiedział, że sprawa jest dla mnie ważna, specjalnie nastawił sobie budzik na 8:00 a mnie obudził telefonem i dopilnował żebym się nie spóźnił do umówionego lekarza....

Szczegół, drobiazg? Być może ale to właśnie takie drobiazgi składają się na...